piątek, 30 marca 2012

Igrzyska śmierci - Suzanne Collins

7 komentarze
 Tytuł : "Igrzyska śmierci"
 Oryginalny tytuł : "The hunger games"
 Trylogia Igrzyska śmierci
 Autor : Suzanne Collins
 Wydawnictwo : Media Rodzina
 Stron : 305 









O Igrzyskach śmierci słyszałam wiele dobrego - martwiłam się czy koniec końców nie okaże się to kompletną katastrofą. Z rezerwą podchodzę do książek wychwalanych pod niebiosa na okładce przez innych autorów. Kupiłam, położyłam na półce i długo zwlekałam z czytaniem. Kiedy jednak zobaczyłam reklamy o tym filmie, wiedziałam, że na pewno będę go oglądać, ale najpierw przeczytam książkę!

Igrzyska śmierci traktują o futurystycznym świecie. Akcja dzieje się w państwie Panem, zbudowanym na ruinach USA. Dwanaście dystryktów otacza Kapitol - tam gdzie jest najwyższa władza. Obrzydliwie bogata. Ludzie po cichu nie znoszą systemu władzy panującego w Panem, jednak nikt nie ma odwagi się sprzeciwić. Nie chcą się narażać na poniżenie lub śmierć. Szesnastoletnia Katniss zawsze była jedną z nich.  Nasza bohaterka, mająca na głowie siostrę i matkę, jest bardzo odpowiedzialna i stanowcza. Usiłuje robić wszystko, by Prim, młodsza siostra, nie chodziła z pustym brzuchem. Ma też przyjaciela Gale'a, który podobnie jak ona, stara się zapewnić lepszy byt rodzinie.

Co roku organizowane są Głodowe Igrzyska, które upamiętniają wydarzenia z nieistniejącego już trzynastego dystryktu. Władza przypomina, że wszyscy są zdani na łaskę Kapitolu. Tak więc w każdym z dystryktów wybierane są dwie osoby - dziewczyna i chłopiec między 12 a 18 rokiem życia. Muszą stanąć oni do walki, na śmierć i życie. Tak wyglądają igrzyska co roku - krwawa bitwa, którą przeżywa tylko jeden trybut z dwudziestu czterech. 

Wszyscy mieszkańcy Panem modlą się, by to nie oni stanęli do Igrzysk. Szczególnie Katniss wraz z matką i siostrą. W Dwunastym Dystrykcie na trybuta wylosowano Prim  - siostrę Katniss. Ta, przekonana, że pozwalając uczestniczyć Prim w Igrzyskach, skazuje ją na pewną śmierć, sama zgłasza się na ochotnika. Drugim trybutem zostaje Peeta - syn piekarza, który kiedyś podarował Katniss chleb, gdy mało co nie umarła z głodu. Kapitol czeka na krwawe widowisko! Jednak w tym roku Igrzyska wydadzą się być nieco inne ...

Przejdźmy do mojej ulubionej części, czyli bohaterów. Główną jest Katniss Everdeen, która nie wykazuje żadnych nadprzyrodzonych zdolności, ale jest mądra, czujna i stanowcza. Peeta - ach! Pokochałam go całą sobą, na początku budził we mnie litość, bo taki niezdarny. Rozśmieszały mnie jego wypowiedzi i  fascynacja wypiekami. Postaci drugoplanowe również były cudowne. Komiczny Haymitch, słodka i budząca podziw Rue, fascynujący Cinna i szalona Effie. Naprawdę warto poznać tych bohaterów.

Akcja stanowi tu ogromny plus. W każdym rozdziale akcja obraca się o 360 stopni, aż żal odkładać książkę  na półkę jak trzeba coś zrobić. Jedyne co można przewidzieć to to, że co kilka stron spotyka nas niemała niespodzianka.

Narrację prowadzi Katniss w czasie teraźniejszym, przez co wydaje się jakby akcja działa się tu i teraz. Przy "Igrzyskach śmierci" można zarówno płakać, jak i bać się, bo autorka daje nam do tego powody. Książka mnie jednym słowem opętała - i dobrze.

Ta opowieść o okrucieństwie, woli przetrwania zmusza do refleksji na temat człowieczeństwa . Jest po prostu niesamowita! Będę wychwalała te pozycję pod niebiosa, gdyż jest tego warta.
Moja ocena 10+/10 (tym plusikiem wyrażam moje uznanie dla pani Collins)

 " Właściwie nie wiem, jak to ująć. Chodzi o to, że ... chcę umrzeć taki, jaki jestem naprawdę. (...) Nie chcę, aby mnie tam zmienili, przeobrazili w potwora, którym nigdy nie byłem. (...) Po prostu usiłuję znaleźć sposób na to, aby ... pokazać Kapitolowi, że mu nie uległem. Chcę dowieść, że jestem kimś więcej niż zaledwie pionkiem w ich igrzyskach."*

*cytat pochodzi ze strony 136-137 

wtorek, 27 marca 2012

Dawca - Louis Lowry

0 komentarze


Tytuł : "Dawca"
Oryginalny tytuł : "The giver"
Autor : Lois Lowry
Wydawnictwo : Media Rodzina
Stron : 206











Czymże byłby świat bez miłości? Muzyki? Kolorów? Co by było, gdyby nigdy nie świeciło słońce, nie padał śnieg ani deszcz? Zapewne wielu z nas brakowałoby tego. Ale nie byłoby też bólu i samotności. Co lepsze? Świat bezbarwny, jednakowy, ale bez cierpienia, czy oryginalny i różnorodny, lecz z przemocą, wojnami i smutkiem?

Jonasz żyje w świecie, w którym wszystko jest przewidywalne i z góry zaplanowane. Niedoskonałości są eliminowane i wszyscy przestrzegają prawa. Skład rodziny też jest ustalony, określone zostały liczba dzieci, a nawet ich płeć. Nie jest to nawet rodzina biologiczna, bo małżonków dobiera się na podstawie zainteresowań i ilorazu inteligencji. Każdy otrzymuje zawód, który wykonuje perfekcyjnie do końca życia. Każdy zgadza się na taki rodzaj niewoli,  ale pewnego dnia Jonasz dowiaduje się czegoś, przez co buntuje się zasadom i pragnie zmienić ten bezbarwny świat. Co sprawi, że Jonaszowi przestanie podobać się takie życie? Czy uda mu się wprowadzić zmiany i jak na to zareagują mieszkańcy ?

Jest to początek trylogii, ale prawdopodobnie druga i trzecia część nie zostaną wydane w Polsce. A wielka szkoda, bo zakończenie było otwarte i z chęcią dowiedziałabym się, jakie losy spotkały Jonasza i resztę bohaterów.

W świecie przedstawionym w książce nie ma miejsca na indywidualność, marzenia, uczucia, wybory i decyzje, a nawet na starość. Starszy człowiek nie jest zdolny do wykonywania pracy, co za tym idzie, jest nieprzydatny ... Bohaterowie "Dawcy" nie wiedzą, czym jest miłość. A ona jest tak ważna w dzisiejszych czasach. Każdy pragnie być kochany, akceptowany, lubiany. Co by było bez tych uczuć ? Może łatwiej, może przeciwnie?

W książce zbyt wiele się nie dzieje, brak akcji zapierającej dech w piersiach. Nie jestem też pewna, czy aby na pewno nadaje się ona dla dzieci. Porusza ważny temat; śmierci, konieczności obecności zła obok dobra i tego, czy inny człowiek ma prawo decydować o całym naszym życiu. Jest ona apelem do obojętności. Uczy doceniać uczucia, barwy i muzykę.


"Mamo? Tato?-zapytał z wahaniem Jonasz po wieczornym posiłku- Chciałbym wam zadać jedno pytanie.
-O co chodzi, Jonasz?- zapytał ojciec.(...)
-Czy wy mnie kochacie?
Przez chwilę zapanowało niezręczne milczenie. Wreszcie ojciec zaśmiał się lekko.- J o n a s z u, jak słowo daję. Odrobina precyzji językowej!
- Jak to- zapytał Jonasz. Rozbawienie nie było tym, czego oczekiwał.
-Ojciec chce powiedzieć, że użyłeś szalenie ogólnikowego słowa, tak pozbawionego treści, że już niemal całkowicie wyszło z użycia- starannie wyjaśniła matka."

Skrzydła Laurel - Aprilynne Pike

1 komentarze



Tytuł : "Skrzydła Laurel"
Oryginalny tytuł : "Wings"
Seria : bez nazwy, tom I
Autor : Aprilynne Pike
Wydawnictwo : Wyd. Dolnośląskie
Stron : 264








Witajcie w Avalonie!
Wierzycie we wróżki? Ja kiedyś wierzyłam. Pamiętam, że tak bardzo chciałam spotkać Dzwoneczka, pragnęłam, żeby do mojego domu przyszła (przyleciała?) wróżka Zębuszka. Lubię wróżkową tematykę, toteż pomimo tragicznej okładki, chętnie sięgnęłam po "Skrzydła Laurel".

Pani Pike usiłuje pokazać, jak bardzo Laurel różni się od swoich rówieśników. Podkreślam, usiłuje. Jest ona bowiem na diecie wegańskiej, która w XXI wieku nie jest niczym niestworzonym. Ma też szczupłą sylwetkę oraz długie, jasne włosy. Zadziwiające, doprawdy. Kolejnym "niezwykłym" faktem jest to, że myje włosy tylko wodą. Niestety, nie było mi dane dowiedzieć się, dlaczego. Nie stać ją na szampon? Jest przeciwna testowaniu kosmetyków na zwierzętach?

Przejdźmy do wydarzeń. Laurel Sewell wprowadza się do nowego domu, do którego odnosi się z niechęcią. W nowej szkole poznaje miłego chłopaka, Davida  i między nimi zaczyna iskrzyć. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie "pryszcz" wielkości piłeczki ping-pongowej, który wyrósł na jej plecach. W chwilach rozpaczy i bezradności, David ją wspiera. Kolejnym adoratorem jest Tamani, którego poznajemy, gdy panna Sewell jedzie to swojego starego domu. Od niego też dowiaduje się zaskakujących faktów o samej sobie i jej przeszłości.

I David, i Tamani zakochują się w Laurel. Każdy z nich ma coś, co pociąga dziewczynę. Kogo wybierze Laurel? Pomocnego, miłego Davida, czy tajemniczego Tamaniego ze świata wróżek?

"Skrzydła Laurel" jest przyjemną, lekką lekturą. Jest typowych przedstawicielem gatunku paranormal romance i pełno w niej utartych schematów. Jeśli fabuła zaczynała się rozwijać, pojawiało się zagrożenie, wszystko się kończyło. Bo tak, "ciemna strona" też jest w tej książce. Są to inne paranormalne istoty, trolle. Co do samej bohaterki - denerwowały mnie jej wypowiedzi i przemyślenia. Z pewnością nie należy do postaci, z którymi przeżywam przygody, martwię się o nich. Jedyną postacią, którą polubiłam w tym tomie, jest Tamani, ale niestety, nie dane mi było dowiedzieć się czegoś więcej na jego temat.

Tę książkę polecam każdemu, kto się chce zrelaksować przy lekturze nie wymagającej koncentracji. Czyta ją się szybko, ale nie należy do takich, które zapadają na długo w pamięć. Pomimo tego, że daleko jej do doskonałości, warto zapoznać się z jej treścią. Ja z chęcią sięgnę po dalsze tomy.
Moja ocena: 6,5 / 10
PS Jeśli znajdę bramę do Avalonu (krainy wróżek) to na pewno Wam o tym powiem!

Nie odchodź, Julio - Ewa Barańska

0 komentarze


Tytuł : "Nie odchodź, Julio"
Autor : Ewa Barańska
Wydawnictwo : Telbit
Stron : 336











 Książkę przeczytałam, ponieważ bibliotekarki mnie zachęcały. Spojrzałam na śliczną okładkę, opis i pomyślałam "Czemu nie?". Tak więc zabrałam się do lektury stosunkowo niedawno i chciałabym do niej wrócić.

Historia jest opowiedziana z perspektywy dwóch bohaterów - Julii, młodej, zdolnej, mądrej, ale niezbyt popularnej, dziewczyny. Uwielbia czytać książki i fascynuje ją starożytność. Żyje w cieniu swojej starszej siostry, Kaliny. Drugim jest Wiktor - student politechniki, który pochodzi  z dość biednej rodziny, ale kochającej. Ma piękną, popularną, choć niezbyt inteligentną dziewczynę Idę. Jest w stanie poświęcić dla niej wszystko, przerywa prace nad ważnym projektem, lekceważy przyjaciół i wydaje pieniądze na jej zachcianki.

Pierwszy raz spotykają się na urodzinach u Kaliny. Przypadek sprawia, że potem rozmawiają ze sobą nie raz. Między nimi kiełkuje uczucie, potrafią rozmawiać ze sobą na różne tematy. W tym samym czasie w życiu Julki pojawia się także nieuleczalna choroba. Traci chęć do życia, jej związek z Wiktorem wydaje się coraz bardziej odległy. Tym bardziej, że Wiktor nadal jest z Idą. Czy uda im się być razem?

Jest to książka o ciężkich wyborach, miłości, walce z chorobą i samym sobą. Powieść otwiera nam oczy, pokazuje, że nawet po śmierci możemy pomagać. Jest również poruszany problem małej ilości dawców i transplantologii. Co my byśmy zrobili w takiej sytuacji?

Nie jest to kolejna nudna książka o miłości, ale wzruszająca, wartościowa, mądra powieść. Co do bohaterów, byli bardzo realni, aczkolwiek stereotypowi. Jak ładna to głupia, jak brzydka to mądra.  Najbardziej polubiłam Kalinę. Julia była za nudna, a Ida za głupiutka. W Wiktorze zabrakło mi jakiegoś pazura. No i oczywiście bardzo polubiłam siostrę Polecam tę pozycję, czyta ją się świetnie. Język autorki jest bardzo przyjemny. Jeśli nie odstraszają Was opisy zabiegów medycznych, dializ, to śmiało możecie się zabrać za książkę.

Moja ocena to 6/10

Uprowadzona - Lucy Christopher

0 komentarze



Tytuł : "Uprowadzona"
Oryginalny tytuł : "Stolen. A letter to my captor".
Autor : Lucy Christopher
Wydawnictwo : Wilga
Stron : 328











"Zobaczyłeś mnie, zanim ja zauważyłam ciebie"
Najpierw jesteś, a potem Cię już nie ma. Znikasz i jakikolwiek ślad po Tobie. Jesteś daleko od rodziny, przyjaciół, tego, co kochasz. Jesteś na pustkowiu, a z każdej strony otacza Cię tylko morze czerwonego piasku. Och, zapomniałabym. Jest jeszcze ON. Ze świadomością, że już na zawsze tam zostaniesz, tylko z nim, co byś zrobiła?  Otóż z takim pytaniem borykała się szesnastoletnia Gemma. Pewnie wielu z Was chciałoby się znaleźć na jej miejscu, ale czy na pewno?

Kiedy Gemma leciała z rodzicami do Wietnamu, na przystanku w Bangkoku poszła napić się kawy. Tam spotkała wysokiego przystojniaka, który postawił jej napój.  Prowadzili miłą rozmowę, aż z Gemmą zaczęło dziać się coś dziwnego. Wszystko jej się rozmazywało, opadała z krzesła. Na szczęście silne ramiona ją podtrzymały.

Potem się obudziła. Ale to nie był jej pokój, samolot czy pokój w hotelu. To było obce miejsce. Słyszała głos, niby obcy, ale i znajomy. Minęła chwila, zanim dotarła do niej ta szokująca prawda, że została porwana. Kim jest ten człowiek i jakie ma zamiary? Czy kiedykolwiek uda jej się wydostać z rąk Tylera?

Byłam tam. Tak, na Wielkiej Pustyni Piaszczystej w Australii. Widziałam te krajobrazy, wielbłądy i kępy spinifeksu. Chodziłam po gorącym i twardym piasku. W dzień mnie raziło słońce, a w nocy dotykał chłód. Czułam na sobie wzrok lodowatych, niebieskich oczu. I nadal je czuję. I kocham, tęsknię za nimi. Jeszcze nigdy nie czytałam książki, która zawierała tak namacalne opisy krajobrazu.

Wciągnęła mnie już od pierwszej strony, pierwszego zdania. Nie była przewidywalna, przeciwnie, zaskakiwała coraz bardziej i bardziej. Ta książka to coś więcej niż romans. Właściwie to nie jest romans. Bo nie o to chodzi, ma inne przesłanie. Ciągle dręczą mnie pytania "Co by było gdyby".

Pani Christopher świetnie wykreowała postaci! Ale moje serce zdobył Tyler - porywacz, który miał więcej ciepła niż Gemma. Fascynował mnie, na pewno bym go polubiła. I może nawet chciałabym znaleźć się z nim na tej pustyni ...

Tak niezwykłej lektury można szukać ze świecą w ręku. Jest to po prostu lektura obowiązkowa. Jak będziecie mieli możliwość, to sięgnijcie po nią, bo warto. Książka jest napisana w formie listu, co spowodowało, że odpłynęłam.
Moja ocena : 9/10

"-Ludzie kochają to, do czego są przyzwyczajeni.
- Nie. (...) Ludzi powinni kochać to, co potrzebuje miłości. W ten sposób mogą to uratować."

Akademia wampirów - Richelle Mead

0 komentarze


Tytuł : "Akademia Wampirów"
Oryginalny tytuł : "Vampires Academy"
Seria : Akademia wampirów, tom I
Autor : Richelle Mead
Wydawnictwo : Nasza Księgarnia
Stron : 336









Jesteś w księgarni. Gdzie nie popatrzysz, co widzisz? Wampiry, oczywiście wampiry. Szczerze mnie już zaczęły nudzić i działać na nerwy. Do książki podeszłam z rezerwą, kupiłam ją pełna obaw, ale wszyscy mi ją polecali, czytałam pozytywne recenzje i się skusiłam. Nie żałuję.
W szkole imienia świętego Władimira, moroje - wampiry czystej krwi  uczą się doskonalenia swoich mocy. Dampiry, mieszańce, szkolą się na strażników. Książkę napisano z perspektywy Rose - opiekunki swojej przyjaciółki morojki, Lissy. Dziewczyny łączy niezwykła więź, bowiem dampirka potrafi przenikać do umysłu Lissy i odczytywać jej uczucia. Przyjaźnią się i Rose robi wszystko, by ochronić swoją Lissę. Ale zaraz, nie tak prędko, Rose ma dopiero 17 lat i jeszcze nie jest dobrze wyszkolonym strażnikiem. Przed dwoma laty, przyjaciółki uciekły z Akademii  i prowadziły życie normalnych nastolatek. W końcu zostały złapane i wróciły do szkoły, gdzie ciężko im się było na nowo zaaklimatyzować i Rose musiała rozpocząć treningi.

Dziewczyny to kompletne przeciwieństwa. Lissa - spokojna, wrażliwa, a Rose jest śmiała i wyszczekana. Tę drugą bohaterkę polubiłam bardziej, nie jest zakompleksioną, szarą myszką, tylko pewną siebie osobą.

Oczywiście, nie zabrakło tu wątku miłosnego. Rose chętnie flirtuje z każdym chłopakiem,
ale naprawdę zależy jej na Dymitrze - starszym od siebie dampirze, który jest jej mentorem. I tu kolejna miła niespodzianka - Dymitr nie jest mdłą i przewidywalną postacią. Bardzo go lubię i mam nadzieję, że między nim a Rose zrodzi się coś większego. 

"Akademia wampirów" jest pełna tajemnic i intryg. Tym złym okazał się ktoś, po kim kompletnie bym się tego nie spodziewała. Czytałam wiele książek o wampirach, ale w żadnej nie było morojów, dampirów i strzyg, co urozmaica powieść. Czyta się lekko i przyjemnie, może i nie jest rewelacją pisarską, ale z pewnością warto się zapoznać z jej treścią. Mi się podobała i sięgnę po dalsze tomy, bo jestem ciekawa dalszych losów bohaterów.

Na okładce oczywiście porównanie do Zmierzchu, co moim zdaniem zniechęca do kupna tej książki. Nie widzę podobieństw, widzę tylko to, że Akademia jest o niebo lepsza. Tutaj wampiry mają kły i potrafią z nich całkiem nieźle korzystać, nie są świecącymi breloczkami pani Meyer.
Moja ocena - 8/10 punktów.